piątek, 31 maja 2013

Podwieczorek u Sokratesa

Skoro to blog, to może pierwszy wiersz sygnowany datą.
Wersja beta, ale podrasowana. :)



Podwieczorek u Sokratesa
(lekko filozoficzny depressong o życia byciu)

Muszę przyznać, że to frapujące,
filozoficznie ujmując rzecz,
czy naprawdę i czy to sprawdzone,
że życie jednak jest, jakie jest.

Pytanie niby takie trywialne,
odpowiedź ważna jeszcze mniej,
gdy wkoło łaszą się hordy reklam,
„dostawa gratis – tylko chciej”.

Przechodząc jednak do sprawy sedna,
drętwiejesz nagle w panicznym obłędzie,
bo gdyby jednak… To może oznaczać,
że w życiu również będzie, jak będzie.

Próżnych wysiłków, bez sensu starań,
mózg już podsuwa obraz tragiczny,
gdzie strategiczne i wzniosłe cele,
to tylko chciejstwa przejaw klasyczny.

Pod koniec drogi, wśród niezbitych wniosków,
wpatrzony smutnie w losów zawiłość,
znad niepotrzebnych klęsk i osiągnięć,
ujrzysz, że w życiu było, jak było.

Maj 2013

wtorek, 28 maja 2013

Dwa wierszyki, do których mam sentyment



Ten napisał się prawie sam

 Z twarzą ku słońcu…

(słoneczny depressong o przemijaniu)

Z twarzą ku słońcu, lekko szaleni,
cudownie marnując czas.
Ciągle przed siebie, wierni marzeniom,
gdy wokół ciemnieje las.
A wokół ciemnieje las.

Zieleń nie cieszy, czerwień nie smaga,
pastele schowane w cień.
Gdy dojrzałości, życie wymaga,
i już nie nasz jest nasz dzień.
I już nie nasz jest nasz dzień.

Świat już nas przerósł, droga zbłądziła.
Z znoszonych marzeń drwi los.
Wiecznie samotni, zawsze nadwyraz,
gdy przysięgamy na trzos.
Gdy przysięgamy na trzos.

Z twarzą ku słońcu, lekko zdziwieni,
czemu tak pędzi ten czas.
Niepewnym krokiem, wiecznie spóźnieni.
A dziecko wciąż kwili w nas.
A dziecko wciąż tli się w nas.


A ta wariacja na temat tłumaczenia, nie :)
siedem podejść, i dużo zabawy


Bleukot


(Jabberwocky L.Caroll’a;


w interpretacji J.Tanar’a)


Okole bzdręku, cieniasne tośce
Wirmły i wirlły pośród drop;
Marniście żyrły borogowce,
Zdadmione prośce wdrok.

„Tam na Bleukota synu bacz!
Szponiaszczy łap, gryzawczy paszcz!
Tam Kujkuj ptak szaleje i
Wściemglistny  Ściskorwacz!”

I wziął strowialny miecz swój w dłoń
Szukając twornych wrogów wszmat,
Odetchnął gdy, wśród Bumtum pni,
Podumać stanął chwat.

A gdy tak stał w nabzdyźnej dźmie,
Bleukot z ognistym wzrokiem złym,
Szełbył świrlając wśród ćmuśnych drzew,
I blurpnął gdy już przyszł!

Rachciach! Rachciach! W bebech, w bebech
Strowialną klingą ciął wojak.
Gdy potwór zdechł, łeb ściął i wziął;
Poglapodował wspak.

„Bleukotaś ty uszlachtnął sam?
Wyściskam cię, chłopie złoty!
Przejsławny dzień! Hujja! Hajja!”
Prychichnął z radoty.

Okole bzdręku, cieniasne tośce
Wirmły i wirlły pośród drop;
Marniście żyrły borogowce,
Zdadmione prośce wdrok.



Postanowiłem wrzucić moje rymowanki.
Jak do tej pory w większości zamieszczone w tematach poetyckich na Forum Fahrenheita (FF)

pierwsze było chyba to



Ciemna trylogia 

 (a trzecia zwrotka będzie, jak ją znajdę :)

 1
Deszczyk Ciem obmyje,
Słonko Ciem osuszy,
i Ciem czysta jest jak łza,
i lekko Ćmie na duszy.

 2
Jesień Ciem zasmuca,
Jesień Ciem dołuje,
I Ciem szuka ciemnych kątów,
I się hibernuje. 


a może to (warsztatowe, temat + 150 słów (bez tytułu))

 Gwiezdny pył



nie, to nie farba
czemu tak patrzysz?
nie wszystkie rany można zaleczyć
siedzę skulony, jak skowyt bólu
pustkę wypełnia echo spowiedzi

tak, ja pisałem
już ci mówiłem
serce skurczone w okruch milczenia
że może mogłem, teraz nie mogę
przeklęte zgasić w głowie wspomnienia

wiem, wiem, nie moja
wina i kara
i nie dla kary krwią szastam głupio
leczy gdy szaleństwa przebrana miara
cienie przeszłości majaczą trupio

wciąż jeszcze czuję
ty nie zrozumiesz
myśl głośna umysł bezbronny pali
my telepaci jesteśmy nadzy
a śmierć najwyższej dobywa fali

twoje współczucie
zabawna jesteś
nie wiesz co znaczy współczuć naprawdę
ty tylko myślisz, może chcesz wiedzieć
a przy nas czujesz strach i pogardę

nie, nie zrozumiesz
nie próbuj nawet
w kosmicznej pustce każda istota
lśni niczym gwiazda dla telepaty
lecz żadne słowo tego nie odda

jak gwiazda świeci
jak gwiazda rani
gdy wbrew nadziei
szansa stracona
jak supernowa
eksplozją bólu
błyśnie
oślepi
i skona