wtorek, 28 maja 2013

Dwa wierszyki, do których mam sentyment



Ten napisał się prawie sam

 Z twarzą ku słońcu…

(słoneczny depressong o przemijaniu)

Z twarzą ku słońcu, lekko szaleni,
cudownie marnując czas.
Ciągle przed siebie, wierni marzeniom,
gdy wokół ciemnieje las.
A wokół ciemnieje las.

Zieleń nie cieszy, czerwień nie smaga,
pastele schowane w cień.
Gdy dojrzałości, życie wymaga,
i już nie nasz jest nasz dzień.
I już nie nasz jest nasz dzień.

Świat już nas przerósł, droga zbłądziła.
Z znoszonych marzeń drwi los.
Wiecznie samotni, zawsze nadwyraz,
gdy przysięgamy na trzos.
Gdy przysięgamy na trzos.

Z twarzą ku słońcu, lekko zdziwieni,
czemu tak pędzi ten czas.
Niepewnym krokiem, wiecznie spóźnieni.
A dziecko wciąż kwili w nas.
A dziecko wciąż tli się w nas.


A ta wariacja na temat tłumaczenia, nie :)
siedem podejść, i dużo zabawy


Bleukot


(Jabberwocky L.Caroll’a;


w interpretacji J.Tanar’a)


Okole bzdręku, cieniasne tośce
Wirmły i wirlły pośród drop;
Marniście żyrły borogowce,
Zdadmione prośce wdrok.

„Tam na Bleukota synu bacz!
Szponiaszczy łap, gryzawczy paszcz!
Tam Kujkuj ptak szaleje i
Wściemglistny  Ściskorwacz!”

I wziął strowialny miecz swój w dłoń
Szukając twornych wrogów wszmat,
Odetchnął gdy, wśród Bumtum pni,
Podumać stanął chwat.

A gdy tak stał w nabzdyźnej dźmie,
Bleukot z ognistym wzrokiem złym,
Szełbył świrlając wśród ćmuśnych drzew,
I blurpnął gdy już przyszł!

Rachciach! Rachciach! W bebech, w bebech
Strowialną klingą ciął wojak.
Gdy potwór zdechł, łeb ściął i wziął;
Poglapodował wspak.

„Bleukotaś ty uszlachtnął sam?
Wyściskam cię, chłopie złoty!
Przejsławny dzień! Hujja! Hajja!”
Prychichnął z radoty.

Okole bzdręku, cieniasne tośce
Wirmły i wirlły pośród drop;
Marniście żyrły borogowce,
Zdadmione prośce wdrok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz